Pokolenie zmiany?
- Anna Turula
- 3 lip
- 3 minut(y) czytania
Od jakiegoś czasu próbuję zrozumieć pokolenie Z (bo to moi studenci). Ostatnio odpowiedzi na pytania, kim są i co ich motywuje szukałam w książce Justyny Sucheckiej Pokolenie zmiany. Jestem rozczarowana, bo już dawno nie czytałam czegoś tak nieznośnie afirmatywnego.
Że zgorzkniałam i już nie umiem afirmować? Bynajmniej, afirmować potrafię, a nawet lubię. Ale doceniam pozycje, których autor/ka potrafi wnieść się ponad własny zachwyt i stworzyć obraz, który jest wielobarwny (a nie tylko w różnych licheńskich odcieniach błękitu, różu i złota) . Czyli jak w tej anegdocie, w której Bóg (Jezus lub Matka Boska, w zależności od źródła) zwraca się do artysty i mówi „Styka, ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze.”
W książce Sucheckiej, mimo że na okładce deklaruje, ze jest „kompleksowa” tej wielobarwności nie ma. Jest bezgraniczny zachwyt dla pokolenia, które autorka uważa za absolutnie wyjątkowe. Zachwyt ten wyrażony jest w ok. 10 opowiadaniach o młodych aktywist(k)ach, którzy – o czym dalej – bynajmniej nie wydają się typowi dla swojego pokolenia. Dodatkowo razi mnie monotonia i tendencyjność w opisach starszych pokoleń. Ma ona pewien powtarzający się schemat. Jeżeli ktoś starszy zrobi coś godnego pochwały (jak promotorka, która zainspirowała jedną z bohaterek) to jest pojedynczy; jeżeli natomiast reakcja jakiegoś iksa czy boomera była naganna (nauczyciel, który orzekł, że protesty są dla dorosłych), to zaraz z nauczyciela robią się nauczyciele (liczba mnoga). I ten refren „tak nas wychowaliście”.
Taki sposób pisania o pokoleniach innych niż Z oceniam jako polaryzacyjny. Dziwny to styl w książce o zetkach, które, jak twierdzi autorka, na polaryzację są uczulone. Jeśli to prawda, to taka książka o nich nie powinna się im spodobać. Mnie nie spodobało się już na str. 9. Suchecka pisze, że możemy się wiele od siebie nauczyć (brawo!), jeżeli tylko starsze pokolenie będzie na zetki otwarte, ciekawe i będzie próbowało je zrozumieć. Wydaje mi się, że uczyć się od siebie nawzajem można, jak obie strony są otwarte, ciekawe i próbują tych drugich zrozumieć.
Niemniej, lektura książki o pokoleniu zmiany nie była całkowitą strata czasu. Dowiedziałam się dwóch rzeczy, o których wcześniej nie miałam pojęcia.
Po pierwsze, teraz już wiem, co to jest kropka nienawiści (kropka po słowie okey, na wypadek, gdybyście tez nie wiedzieli – należy się jej wystrzegać!); oraz, że 😊 (smiley) oznacza coś negatywnego. Więcej o tym w kolejnym wpisie, bo – nieświadoma! – „uśmiechałam się” do moich studentów przez cały semestr i chcę Wam opowiedzieć, co z tego wynikło.
Drugiej rzeczy dowiedziałam się, jak sądzę, wbrew intencji autorki. Po lekturze jest dla mnie raczej jasne, że zetki nie są w żaden sposób wyjątkowe. Są jak każde młode pokolenie – udowodnię to porównując je z własnym, bo to znam z pierwszej ręki. Zbuntowani przeciwko starszym, z ich kulturą zapierdolu, i tworzący nowy styl pracy? My odwracaliśmy się od układających się z PRLem rodziców w kierunku zupełnie innej filozofii życia. Zmagający się z pandemiczną traumą (o inflacji pojęć jeszcze kiedyś napiszę)? My mieliśmy stan wojenny. Walczący o świat, który nadejdzie? Lata 1990-te to też był zupełnie nowy świat, to my go tworzyliśmy i oń walczyliśmy. Czy wszyscy tacy byliśmy? Oczywiście, że nie. Żadne pokolenie nie jest jednorodne, choć każde młode pokolenie jest pokoleniem zmiany dzięki tym nielicznym, które o zmianę walczą.
Z zetkami, jak można poczytać w książce, jest podobnie. Pokolenie Z dzieli się na: Ziomali (33%), dla których najważniejsza jest grupa; Lifekackerów (28%), skupionych na własnym sukcesie indywidualistów; Domisie (28%), skupione na relacjach rodzinnych i ojczyźnie; Regrety (10%) czyli tych sfrustrowanych; oraz Hipsterów, otwartych, kosmopolitycznych, wrażliwych na problemy globalne. Odnoszę wrażenie, że w książce przedstawiono wyłącznie tych ostatnich, no może jeszcze tych rodzinnych patriotów.
A gdzie są pozostali? Chciałam się czegoś o nich dowiedzieć … Chętnie też poczytałabym o tym pokoleniu widzianym przez pryzmat problemów. O tym, czy frustracja Regretów ma kolor brunatny, czy niekoniecznie; o ich pokoleniowym egoizmie (Me-generation); o coraz słabszej znajomości polskiego (poloniści alarmują) i o bardzo wielu innych sprawach, które pomogłyby mi lepiej zrozumieć tych, którzy chodzą na moje zajęcia. Innymi słowy, chciałabym obrazu dobrego, a nie malowanego na kolanach. I autentycznie kompleksowego.
Comments